Nie
będę Wam pisała o właściwościach soi – kto siedzi w temacie ten wie. Tę soję
otrzymałam od Pani Elżbiety z KONESERA ZDROWIA.
Takiego
miałam „smaka” na prażoną soję, że nie jesteście sobie w stanie tego wyobrazić.
Pracuję przed monitorem, to też chrupać bardzo lubię :]
I
postanowiłam, że zrobię sobie prażoną soję. Nie robiłam jej w taki sposób jak
można znaleźć w sieci. Doprawiłam ją po
swojemu czyli ? NA OSTRO! ;]
Najpierw
wcześniej moczyłam soję 8 godzin w osolonej wodzie. Następnie doprawiałam ile
się dało, i jak się dało – a uwierzcie mi JA PO PROSTU LUBIĘ „OGIEŃ W PYSKU” ;)
No
i z tego mojego doprawiania, wyszły pyszne chrupki na „ostro” z prażonej soi.
Pycha
– tak to skwituję!
Ale
WY – pamiętajcie! ODŻYWIAJCIE SIĘ ZDROWO! :]
Pani
Elżbieto – smakowało! :]
nie lubię soi :(
OdpowiedzUsuńO i to jest myśl :D żywcem nie miałam pomysłu na co ją zużyć :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze nigdy nie jadłam takiej soji, ogolnie jakoś za soją nie przepadam. No ale faktycznie takie "chrupki" mogły by być niezłe. Szczególnie, że lubie ostre :D
OdpowiedzUsuńhttp://zyciowa-salatka.blogspot.com/
Nigdy nie jadłam :D.
OdpowiedzUsuńNie przepadam za soją :)
OdpowiedzUsuńspróbowałabym! :D
OdpowiedzUsuńkurczę, kiedyś dawnnoooo temu jadłam kotlety sojowe i mi smakowały. Całkiem o nich zapomniałam i teraz gdy napisałaś o soi to mi się przypomniały. Prażonej soi nigdy nie próbowałam, nawet bym nie pomyślała, że można ją tak uprażyć i zajadać potem, np. przed kompem :)
OdpowiedzUsuńPyszności ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie próbowałam, aż nabrałam chęci :)
OdpowiedzUsuńZbawienie boskie moje jesteś :-) super przepis :-)
OdpowiedzUsuńsuper,że smakowało :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie jadłam :P
OdpowiedzUsuń